8 października 2014

Jak wychować na ludzi swoje wewnętrzne dziecko?

Brak komentarzy:
 
Fot. www.zenzookids.co.za
Królem wczorajszej sesji Skype'owej ze znajomymi było ich dwuletnie dziecko. To właśnie ono, pomiędzy jednym rzutem klockiem w powietrze, a drugim, uderzyło również w moją skłonność do refleksji. Tak narodził się wpis.

Mimo że sama nie obdzielam jeszcze matczyną miłością, dzierżę w nosidełku kilka kilogramów wiedzy w temacie dzieci i postanowiłam nie trzymać jej dłużej dla siebie. Zaznaczę przy tym, że towar nie jest byle jaki, bo ostemplowany etykietą jakiegoś tam jednak empiryzmu, przede wszystkim takiego, że sama byłam dzieckiem. To cenne doświadczenie, w połączeniu z wybranymi wspomnieniami z dzieciństwa i przemyśleniami z perspektywy czasu okazuje się zaskakująco dobrym źródłem wiedzy o dzieciach. Oprócz tego, obserwowałam również 
w najbliższym otoczeniu, bo sąsiadującego z moim pokoju, inne dziecko - kilka lat młodsze ode mnie i znane dzisiaj szerzej jako mój dorosły brat. Po trzecie wreszcie, dzieci otaczają nas na co dzień i na każdym kroku. Kiedy ulice są wybiegami dla dziecięcych wózków, a w tle rozbrzmiewa symfonia cienkich głosików, nie sposób nie obdarzyć dziecka choćby fragmentem myśli. I nie myślę tu o dziecku - potencjalnym potomku. W głowie mam dziecko samo w sobie, dziecko jako niezależny byt, w domu, którym jest dzieciństwo.

Kieruję więc swoje myśli w powyższym kierunku i widzę to, co poniżej. Najszczerszą radość, szczerbaty uśmiech 
i bezroskę od ucha do ucha. Proste komunikowanie, że jest mu dobrze albo jest mu źle. Szczęście odbite w oczach, a odnalezione w dobrze zawiązanym bucie.

I tak sobie myślę, że z bycia dzieckem wcale nie musimy wyrastać, jest to nawet niewskazane i z zaleceniem wręcz dbania o nasze WEWNĘTRZNE DZIECKO. To, które jest nasze na wyłączność, jedyne, które ma szansę nigdy się od nas nie wyprowadzić i jedyne, które się nie zestarzeje, o ile odpowiednio je wychowamy. 

No właśnie, odpowiednio, czyli jak?

1. Zadbajmy o fizyczność
Nasze wewnętrzne dziecko żywi się ruchem i endorfinami. Wyprowadzajmy je na zewnątrz i pokazujmy otaczający świat wyborów i możliwości. Niech samo zdecyduje, czy jego dawką niezbędnej do życia energii będzie wyczerpujący bieg, szaleństwo na kartingowym torze, a może lekcje salsy. Niezależnie od wyboru, skok hormonów szczęścia gwarantowany.

2. Zadbajmy o umysł
Od małego powinniśmy zachęcać nasze wewnętrzne dziecko do poznawania siebie i tego, co wokół. Niech będzie ciekawe. Niech myśli, dostrzega i zapamiętuje. Wyciągając coś z worka frazesów - nigdy nie jest za późno na naukę chińskiego ani podróż do Surinamu. Okazuje się, że to wcale nie banał (inspirującą historię około 70-letniej pary, z której nawet na zdjęciach uderzają wypielęgnowane wewnętrzne dzieci, znajdziecie tutaj). A nawet jeśli dostrzegamy w poczynaniach naszego dziecka słomiany zapał, nie negujmy go. Lepszy zapał słomiany, niż żaden. 

3. Zadbajmy o ducha
W odniesieniu do wewnętrznego dziecka, dbanie o jego ducha ograniczyłabym do pielęgnowania spontaniczności i czerpania radości z małych rzeczy. Tak niewiele i aż tak wiele w jednym.

4. Zadbajmy o proporcje
Ile wewnętrznego dziecka najlepiej mieć w sobie na co dzień? Najlepiej 100%, ale nie przez 100% czasu. Właśnie na tym polega sztuka wychowania wewnętrznego dziecka na ludzi. Nie powinno ono nami zawładnąć i nie możemy pozwolić mu na wszystko. Jeśli tak się stanie, zamiast wewnętrznego dziecka wyhodujemy (w) sobie lekkodusznego Piotrusia Pana lub jego żeński odpowiednik (swoją drogą, czy jest jakaś odpowiednia nazwa dla "Pani Piotrusiowej"?), a tego nikomu, włącznie z sobą, nie polecam.

Zbyt głośnym czytaniem tekstu obudziłam chyba właśnie swoje własne wewnętrzne dziecko. Nie będę go teraz usypiać, niech ze mną na trochę zostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff