7 listopada 2015

Luźne myśli o życiu w rozkroku.

2 komentarze:
 


W rozkroku, czyli na dwa kraje.

***

1.
Walizka, torebka, podręczny, (nie) zapomnieć, spakowany, kanapka z pastą z avocado, a najlepiej dwie, oczywiście, że się zmieszczą, dobrze mamo, na Okęcie przecież tylko dziesięć minut, machanie zawsze prawą ręką (niby dlaczego miałabym machać lewą, będąc praworęczna?).

2.
Odkąd pamiętam, zawsze byłam silnie zżyta z rodzicami, bratem i swoim domem rodzinnym. (W ogóle bardzo mocno się zżywam; zdarza się, że również z rzeczami.) Wyprowadziłam się z miejsca, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo, nastoletniość i wyczekiwaną wczesną dorosłość - w jednym kompletnym kawałku, bez ani jednej przeprowadzki i ani jednego Erasmusa po drodze - w wieku dwudziestu czterech lat. To ani późno, ani wcześnie, ale chyba jednak później niż wcześniej. Wyprowadziłam się do miejsca oddalonego spacerowym krokiem o dziesięć minut od rodzinnego domu, w związku z czym pozostanie w nim jedną nogą było integralną częścią mojej wyprowadzki. 

Dzisiaj mieszkam tysiąc osiemset trzy kilometry od polskiego domu. Spacery do niego zmieniły się i oznaczają przejście do samochodu, a następnie - przebieranie nogami po lotnisku. 

No właśnie, lotnisko. 

Fragmenty życia pisane z hali odlotów są często dramatami. Nieważne, czy w pięciu aktach, czy trwającymi pięć minut, bo ich długość ma znaczenie zupełnie drugorzędne. Oddalająca się postać i tak jest zawsze uczuciową miazgą, skrywaną za ciemnymi okularami albo zbyt częstym odwracaniem głowy. Jest podchodzącą do gardła tęsknotą, która - paradoksalnie - właśnie w tej chwili jest najsilniejsza, chociaż z fizycznego puktu widzenia rozłąki przecież nawet jeszcze nie ma. 

3.
Nie znoszę słowa "emigracja". Kojarzy mi się z czymś nieodwracalnym i jednoznacznie smutnym. Przed oczami mam czarno-białe fotografie z podręczników do historii. Dziewiętnasty wiek, Wielka Emigracja. To była emigracja. To, że ja mieszkam poza geograficznymi granicami Polski nie jest niczym nadzwyczajnym. Jest wyborem, wypełnionym regularnymi Skype sesjami, wymianą maili i  - wbrew atmosferze wniesionej przez poprzednie paragrafy - ogromną dawką szczęścia i radości (po przeżyciu dramatu rozgrywającego się na deskach lotniska, oczywiście). I właśnie  z tego powodu, na przekór wszelkim definicjom i słownikom razem wziętymi, nie jestem emigrantką i nie przebywam na emigracji.  Dlatego, że się emigrantką nie czuję. 

Bo emigracja zaczyna się i kończy się w głowie. 

4.
Uczenie się nowych rzeczy o sobie samych jest fascynującym procesem. 

Dzięki temu, że przyszło mi mieszkać poza Polską, dowiedziałam się o sobie na przykład tego, jak szybko asymiluję się z nowym otoczeniem. Nie potrzebuję pokładów czasu wykorzystanego ani straconego, żeby znaleźć miejsca, o których myślę "moje", na widok których robi mi się cieplej i za którymi potrafię tęsknić. 

Mimo że nie jestem duszą towarzystwa, sukcesywnie poszerzam grono swoich znajomych, a w zasadzie - ono poszerza się jakby samo z siebie, rośnie tak, jak wyrastać potrafi tylko ciasto na pizzę. I stawia przede mną kolejne postaci. Takie różne, takie barwne, takie piękne. Zawsze miałam szczęście do ludzi, ale teraz, budując od półtora roku swój świat od podstaw w nowym miejscu, widzę to dużo wyraźniej. Nie chciałabym zatracić tej ostrości. 

Uczę się, że można być z siebie dumnym, że można o tym mówić i  że nie ma w tym nic złego. Bo życie w kraju innym niż ojczysty i w języku innym niż pierwszy, które nie tylko udaje się ogarniać, ale które tak po prostu się udaje , może być powodem do dumy.

6.
Od kilku miesięcy czuję, że oswoiłam już swoje aktualne miejsce na ziemi, a ono zaakceptowało mnie i tak sobie funkcjonujemy w tej naszej pięknej codziennej symbiozie, co jakiś czas dzieląc się jej najbardziej instagramowalnymi fragmentami ze światem. 

Jadąc w przyszłym miesiącu do Polski, nie pojadę po raz kolejny do domu. Pojadę, po raz pierwszy, z domu do domu. 

***

Rozkrok tylko początkowo jest niewygodny, a nawet - bolesny. Po znalezieniu odpowiedniej pozycji, można w nim z powodzeniem trwać, zamieniając dramat w piękną powieść. 







2 komentarze:

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff