3 września 2015

To już.

Brak komentarzy:
 


Przyszła otulona w szarość, w której chce się zakopać albo taką, co przegania swoim kamiennym obliczem.

Robi się ciszej, głośniej, krócej i dłużej jednocześnie. 

Na zewnątrz jakby mniej słychać. Ludzie chowają się do środka tak samo przed zapowiadanym od tygodnia silniejszym podmuchem, jak przeciągiem z własnego oddechu. 

Zabawa przenosi się do zamkniętych lokali, a przoduje ten, w którym zaczynają się tłoczyć podrzędnie złożone myśli. "Jeszcze jedna!". "Jeszcze raz to samo". Wypomadowane, nieuczesane, świeże, wyjęte z zeszłorocznego słoja z etykietą "na później". Nie pozwalają zasnąć, potrafią wybudzić w środku nocy. Są wszędzie, bywając wszędobylskie, wścibskie i bardzo niewychowane. I z tego wszystkiego rodzi się zmiana zdania, wciąż i wciąż, kilkanaście razy częstsza niż zmiana bielizny.

Wszystko kurczy się w sobie. Dzień zaczyna dawać za wygraną szybciej niż ostatnio. Nawet niezmęczone trio energia, siła i motywacja coraz częściej bawi się z nami w chowanego. 

Niebo potrafi ze swojej niemocy nad światem zapłakać na wszystkie możliwe sposoby, tak, żeby przypadkiem za szybko nie znudzić swoim jestestwem; i tak mży, kapie, pada albo leje.

Coraz dłużej w czterech ścianach. Tam, gdzie koc, kapcie i książka, i długi wieczór, który zawsze okazuje się zbyt krótki, szczególnie w tygodniu. I jeszcze tam, gdzie ekscytacja na myśl o wybraniu się do kuchni po kubek herbaty z miodem równa jest tej, z jaką sprowadzano z Azji przyprawy w czasach wielkich wypraw i odkryć geograficznych. 

Po raz pierwszy od miesięcy włączony kaloryfer.

Nie po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni brak puenty.

Jesień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff